środa, 17 października 2012

Kibic kibicowi nie równy, ale...?

Co oznacza pojęcie kibica?

...czy powinno się dzielić kibiców na lepszych i gorszych? No właśnie. Takie pytanie sobie zadałem po pewnej sytuacji, o której wspomnę i zamierzam zrobić na ten temat dygresję, która mam nadzieję zachęci was do podzielenia swojego zdania odnośnie tej kwestii.

      Otóż, niedawno obchodziłem swoją małą rocznicę. Minęło 9 lat odkąd jestem kibicem Chelsea. Nie powiem, szybko mi ten czas zleciał, postanowiłem napisać o tym wydarzeniu na pewnym portalu społecznościowym. Spotkałem się z trzema różnymi reakcjami. Na początku, fanka VFL Wolfsburg gratulowała mi i podziwiała to, że tak długo wobec jej stażu kibica już jestem za Chelsea. Z kolei fan Legii mówi, że od 4 roku życia już chodził z palcami ułożonymi w literę "L". Najbardziej jednak zdziwiła mnie reakcja fana klubu "Czerwonych Diabłów". Pomimo to iż nasze kluby się nie lubią, nie spodziewałem się takiej reakcji. Przytoczył fakt iż te 9 lat temu czyli w roku 2003 klub zakupił bogaty rosjanin Roman Abramovich. Cóż, nie musiałem pytać, wiedziałem do kogo i po co była ta aluzja, a już dodanie komentarza w stylu "Od tego roku kibicuję PSG" trochę mnie zirytowała.

     No dobrze, dość już o moich historiach, przejdźmy zatem do konkretów. O co mi chodzi? Zastanowiłem się nad pewną rzeczą a mianowicie: Czy długość, okoliczność zaczęcia kibicowania i sam styl czy intensywność dopingowania mogą segregować kibiców w kategoriach? Czy te i wiele innych czynników mają wpływ na jakość bycia fanem?

     Czynnik długości kibicowania jest tak jakby tylko w pewnym stopniu zależny od nas. Myślę, że powiedzenie "Od urodzenia jestem kibicem klubu X" należałoby traktować pół żartem - pół serio. Jestem przekonany, że dziecko bez jakiegoś wpływu osób starszych nie byłoby zainteresowane zainteresowaniem się jakimkolwiek klubem a na pewno nie na dłuższą metę. Pięcioletnie dziecko, odpowiadające grzecznie rodzicom na pytanie: "Jaki jest Twój ulubiony klub?" przypomina nieco pewien wierszyk na pamięć "Kto Ty jesteś? Polak mały..." Także to bardziej jest rodzaj kibicowania nie w pełni świadomego, nie w pełni z własnej woli lub po prostu można powiedzieć, że jest to wpajane kibicowanie co nie jest złym zjawiskiem choć dla niektórych może to brzmić niezachęcająco.

     Związane z długością kibicowania są też okoliczności w jakich zaczęło się kibicować danemu klubowi. Nie trawię czegoś takiego jak ktoś starszy o pokolenie lub dwa mówi:" Ja to kibicowałem Chelsea jak była jeszcze w Division 2." No i co z tego? Owszem, szacunek się należy takiemu kibicowi, ale to nie jest wina młokosa, że przyszedł na świat wtedy i wtedy. Wiadomo też, że sukcesy klubu oczywiście przyciągają wielu kibiców. Ważnym jest to, czy potem w tych trudniejszych chwilach potrafimy być wierni swemu klubowi. W przeciwnym przypadku jesteśmy nikim innym jak popularnym "sezonowcem". A raczej nikt się za takiego nie uważa.

     Usłyszałem też kiedyś zdanie, że "Jeśli nie byłeś na meczu swej drużyny, to nie jesteś jej kibicem. Co najwyżej sympatykiem." A ja się pytam: Co z odległością? Z sytuacją finansową? Co jak ktoś mieszka naprawdę na drugim zakątku świata? Czy on musi jechać na mecz, by być całym sercem z drużyną? Oczywiście, że nie. To prawda. Pewnie niezapomnianym przeżyciem jest poczuć atmosferę Stamford Bridge, gdy Chelsea gra z Arsenalem u siebie. Czy jednak ktoś, kto nie ma czasu, by pójść, pojechać, przypłynąć czy przylecieć na mecz, ale ogląda go w telewizji lub tak samo przeżywa to wydarzenie, może nazywać się kibicem? Myślę, że jak najbardziej. Inaczej nie byłoby mowy o czymś takim jak klub o randze europejskiej czy globalnej tylko co najwyżej krajowej.

     Skoro został poruszony temat transportu a z transportem wiążą się koszty, nie wolno też ominąć zagadnienia "posiadania" a żeby to brzmiało bardziej boiskowo to nazwijmy to "zestawem kibica". Ktoś ma może tylko jakąś kartkę z logo Chelsea, ktoś trzyma koszulkę sprzed kilku sezonów, a jeszcze inny ma większość możliwych gadżetów. Który z nich jest najlepszym fanem Chelsea? Z wyglądu, może ten ostatni a od wewnątrz są wszyscy tacy sami. Czy masz jeden plakat, czy kilka kompletów koszulek, to jesteś kibicem klubu.

     Bo liczy się, że my wszyscy tworzymy daną społeczność fanów i to jest w tym najpiękniejsze i najważniejsze. Mamy wspólnych wrogów, idoli, stadion, barwy, wspólne problemy, porażki oraz radości i zwycięstwa. Twoim najważniejszym bogactwem nie jest liczba flag, biletów na mecz czy lata przeżyte razem z klubem. Takim bogactwem są Twoi przyjaciele mający miłość do tego samego klubu. To są wspólne piosenki śpiewane z nimi. To są też chwile, gdy Twój klub wygrywa Champions League, ligę, puchar, awansuje bądź też po prostu wygrywa mecz czy też strzela gola. Nieważne jakim kibicem jesteś. Ważne, że po prostu nim jesteś i się nim czujesz.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz