czwartek, 6 grudnia 2012

Tylko spokój może nas uratować!

Chelsea żegna się z Ligą Mistrzów

Kryzys w Chelsea jaki jest każdy widzi. Może nie będę pisał o tym jak bardzo jest źle w tej chwili z nami, bo każdy na swój sposób to przeżywa i czuje. Mam na celu raczej wypowiedzenie się jak przetrwać dany sztorm, by jak najmniej w nim dryfować.

Ostatni wynik owszem wygraliśmy z "ogórkami" z Danii 6-1, Co z tego, skoro mogliśmy wygrać i 20-1 a i tak nie wyszlibyśmy z grupy Ligi Mistrzów. Ok. może to jest najgorszy w historii występ obrońcy tytułu, ale w tej chwili należy nam przypominać sobie to powiedzenie, że "nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło". Teraz jesteśmy w Lidze Europejskiej. Tam mamy zdecydowanie większe szanse na końcowy sukces (chyba, że trafimy w takiej formie na Atletico Madryt). Wiadomo, to nie ten sam prestiż, ale pieniądze też duże, na pewno większe niźli mielibyśmy odpaść w 1/8 Champions League. Zdobywając trofeum nie zaliczymy sezonu do nieudanych a taki Manchester United może się teraz śmiać, lecz później zostać z niczym, bo w Lidze Mistrzów, każdy wie jak cieżko o sukces.

Kto nas do tych sukcesów poprowadzi? To też jest niewiadoma. Rafa Benitez ciągle ma tytuł "Interim manager" czyli tymczasowy menedżer. Cieszy się on powszechną nienawiścią wśród kibiców "The Blues". Jest to zrozumiałe, ale to jest woda na młyn dla innych klubów, które czekają na nasze potknięcia. Tak, ten sam człowiek 5 lat temu nagadywał na nas publicznie, ale teraz prowadzi nas i nawet jeśli nie dla ogólnego dobra klubu, to dla własnego dobra, będzie chciał się pokazać z jak najlepszej strony, by w razie czego złapać się jakiejś porządnej drużyny. Dobrze wie, bo mówi o tym, że wyniki go rozliczają, więc jeśli będzie miał takowe słabe to mamy prezesa, który szybciej niż wszyscy to zauważy i zrobi odpowiednie kroki.

No właśnie. Właściciel klubu Roman Abramowicz. Na niego też czytałem, widziałem i słyszałem wiele negatywnych opinii od kibiców "The Blues". Tak! Były gubernator kamczatki potrafi "popisać się" przetasowaniem talii kart na stanowisku pierwszego trenera jego inwestycji. Inwestycji, która w ogóle mu się nie opłaciła przecież. Ile on wpompował funtów, by ten klub mógł teraz się szczycić, że jest mistrzem Europy i przedłuża tradycję o nieobronieniu tytułu w następnym roku? Na samych zwolnieniach stracił ok. 69 mln. Na rozwód z drugą żoną musiał płacić grubo ponad 100mln funtów więc gdyby naprawdę nie przywiązał się z czasem do klubu, już dawno by zwinął swoje udziały. To nie jest człowiek idealny, ale jemu należy się ogromny szacunek za to co robi. Ze święcą szukać takiego drugiego właściciela. Przygląda się treningom, nie opuszcza meczy, reaguje jak typowy fan na wydarzenia na boisku a przede wszystkim szczodrość latem i zimą, to dowody na angażowanie się w życie klubu.

I wreszcie my sami. My, kibice Chelsea! Musimy być jak jeden mąż, zwłaszcza w takich chwilach, bo solidarność to najlepszy lek na trudne chwile. Tego wkurza Torres, tego Benitez, tego Roman a tego wszyscy trzej na raz. Zostawmy reszcie świata szydercze śmiechy i obelgi pod ich adresem. Czy naprawdę nie wystarczy, że cały świat piłkarski skupia się na liczeniu minut Torresa bez strzelonej bramki? Na nim i tak już ciąży presja. On wie, że my od niego wymagamy. Nie bronię nikogo, ale to taki swoistego rodzaju mały apel o to, by po prostu kibicując teraz Chelsea czekać na lepsze dni. Przecież jak wiadomo fortuna kołem się toczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz