Szalone 365 dni dla Victora Mosesa!
Gdybym miał o nim napisać rok temu, byłaby to krótka notka, z której nic by nie wskazywało, że to nadzwyczajny piłkarz. Moses, Ten gracz jest przykładem jak kariera może się zmienić w ciągu roku in plus.
Otóż w lutym 2012 roku, Victor Moses był piłkarzem Wigan Athletic a ta drużyna była na najlepszej drodze....do spadku z Premier League.
Dopiero w końcówce, niesamowita seria pogoni za resztą stawki zaowocowała 15 miejscem i przedłużeniem bytu w najwyższej klasie rozgrywkowej Anglii. Miał też trudny dylemat, bo jak do tej pory grał dla angielskich reprezentacji młodzieżowych, ale zgłosiła się też po niego macierzysta ojczyzna, Nigeria. Wybrał grę dla "Super Orłów".
Dopiero w końcówce, niesamowita seria pogoni za resztą stawki zaowocowała 15 miejscem i przedłużeniem bytu w najwyższej klasie rozgrywkowej Anglii. Miał też trudny dylemat, bo jak do tej pory grał dla angielskich reprezentacji młodzieżowych, ale zgłosiła się też po niego macierzysta ojczyzna, Nigeria. Wybrał grę dla "Super Orłów".
Uniknięcie spadku, to duża zasługa Mosesa. Jego rajdy na skrzydle, podania, gole spowodowały, że w letnim okienku transferowym zaczęło się coraz więcej klubów nim interesować w tym mistrz Europy, Chelsea. Zaczął wyrastać na najbardziej znaną postać w swym klubie. Cały okres wakacyjny to speulacje, gdzie odejdzie, bo było pewne, że powoli już zasługuje na lepszy klub a prorokowano, że będzie się cały czas rozwijał. Przypomnijmy, w tym roku w grudniu, skończy 23 lata. Był to idealny zawodnik dla Chelsea Roberta Di Matteo. Dynamiczny, młody, pasujący do polityki transferowej stawiającej na młodych, ale już zdolnych graczy, Victor Moses dołączył po kilku pierwszych kolejkach obecnego sezonu do Chelsea. Kosztował kilka milionów euro, pierwszego gola dla Chelsea strzelił jeszcze we wrześniu w spotkaniu pucharu Ligi z Wolverhapton. Znajduje miejsce w pierwszej jedenastce zarówno jak u Di Matteo jak i teraz u Beniteza. Udało mu się przebić do ścisłej czołówki w hierarchii Chelsea, co nie jest łatwą sztuką. Na pewno dużo mu pomógł jego kolega z reprezentacji Nigerii, doświadczony już w "The Blues" John Obi Mikel.
No właśnie, reprezentacja. Ktoś, kto go poznał dopiero w Chelsea, albo w końcowych miesiącach Wiganu nie znajdzie niczego dziwnego czy też niczego nowego w tym, że nosi zieloną koszulkę Nigerii a nie białą koszulkę Anglii. Dlaczego? A no właśnie dlatego, że ma obywatelstwo też angielskie. Mało tego, grał w tej reprezentacji do lat 16, 17, 19, 21 aż zdecydował, że zagra dla Nigerii. Anglia nie kwapiła się go zatrzymywać, Nigeria przyjmowała go z otwartymi ramionami. Jak ta decyzja wyszła na dobre naszemu graczowi, chyba większość wie. Ogromny wkład razem z Obi Mikelem włożył w końcowy sukces jakim jest Puchar Narodów Afryki. Wygrali ten turniej i mogą myśleć o Pucharze Konfederacji. Zmierzy się w Brazylii z Hiszpanią, Urugwajem i Tahiti. Wrócmy też do faktu, że Moses został piłkarzem całego turnieju mistrzostw Czarnego kontynentu.
Sam Moses mówi: "Jeśli na początku tamtego roku, ktoś mi by powiedział, że będę grał w Chelsea i wygram Puchar Narodów Afryki, bym mu w życiu nie uwierzył. Ten rok jest dla mnie niesamowity, jest dla mnie niczym sen." Obyś się nie budził z tego "snu" Victor, bo przy okazji spełniając swoje, spełniasz i nasze marzenia.
Sam Moses mówi: "Jeśli na początku tamtego roku, ktoś mi by powiedział, że będę grał w Chelsea i wygram Puchar Narodów Afryki, bym mu w życiu nie uwierzył. Ten rok jest dla mnie niesamowity, jest dla mnie niczym sen." Obyś się nie budził z tego "snu" Victor, bo przy okazji spełniając swoje, spełniasz i nasze marzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz