czwartek, 7 marca 2013

Nasycenie, sen, zadyszka, czy kryzys Premier League?

Liga angielska już nie dominuje!

Sezon 2012/2013 dla angielskich klubów w Champions League można powiedzieć, że skończył się już w pierwszej rundzie fazy pucharowej. Oczywiście teoretycznie mamy jeszcze Arsenal, ale ryzykuję wiarygodnością tego felietonu i piszę już tak jakby Arsenal odpadł choć zdaję sobię sprawę, że nie powinienem tak robić.

Tak naprawdę, gdyby nie Chelsea, to tamten rok byłby podobny. Przecież po pierwszych meczach tej samej fazy w tamtym sezonie, nie dość, że tylko dwie drużyny były w najlepszej szesnastce, to jeszcze Arsenal i "The Blues" byli w katastrofalnej sytuacji. Milan wygrał z "Kanonierami" 4-0 zaś Napoli ograło ekipę Andre Villasa Boasa 3-1. Wyjść udało się tylko Chelsea i samotnie reprezentując już ligę, wygrała cały turniej. A w 2008r. był angielski finał, w 2005r. w półfinale były trzy drużyny z Premier League.


Tyle z historii, ale historia lubi się powtarzać i w tym roku tak się dzieje. Arsenal i Manchester trafiły na ciężkich rywali, ale liga angielska nikogo nie powinna się bać. No cóż, Real wyrzucił United w tak wczesnej rundzie a Arsenal jest praktycznie tak jak rok temu już za burtą. Powinniśmy się cieszyć, że nasi podwórkowi rywale nie wygrają i szybciej się pożegnają z europejskimi rozgrywkami niż my? Pewnie tak, ale z drugiej strony, chyba wiecie, że oprócz rankingów klubów UEFA są też rankingi lig UEFA. Na razie Anglia plasuje się na drugim miejscu, no a tylko trzy najlepsze ligi mają możliwość wystawienia 3 najlepszych drużyn do fazy grupowej oraz 4 do kwalifikacji do tych rozgrywek. Trzecia Bundesliga jest naprawdę blisko a potem mogą się zbliżyć tez i Włosi a wtedy ranga najlepszej ligi świata, będzie wspomnieniem. Co może być tego przyczyną?

Jednorazowy wypadek przy pracy? Oby tak było, ale rok temu też nie najlepiej poszło oprócz Chelsea. Może też dlatego, że w ostatnich latach: Liverpool, Chelsea i Manchester United, wygrywały te rozgrywki? To mogło spowodować lekkie nasycenie a co za tym idzie, zupełnie podświadome, trochę lekceważące podejście do pucharu.

Może to jest też efektem jakiegoś przestoju w rozwoju ligi. Dokładnie sam nie wiem jak ruszyć do przodu ligę, ale gdy jest się na topie to ciężko jest przodować i przecierać szlaki dla piłki nożnej. Nadchodzi najwyższy czas, by Federacja angielska coś zaczęła z tym robić, bo widać to, że Hiszpania, Niemcy a nawet Rosja i Francja osiągają coraz więcej. Włosi powoli odbudowywują swoją markę, ale jeszcze to nie jest to, co w latach 90, czy na początku nowego tysiąclecia. Czy można sytuację Premier League nazwać kryzysową? Jeszcze nie.... jeszcze.

Nie powiedziałbym, by brakowało w Chelsea, Arsenalu, Manchesterom i innym drużynom gwiazd i utalentowanych piłkarzy. Nie mniej jednak jeśli zacznie się pogłębiać proces powolnego podupadania renomie ligi spowoduje mniejsze zainteresowanie najlepszych piłkarzy na świecie, by grać na wyspach a to może osłabić poziom gry drużyn angielskich i znów spadek w rankingu, i koło się zamyka.

Tym krótkim i pesymistycznym akcentem kończę mój krótki tekst. Tylko to mi siedziało w głowie. Mam nadzieję, że czarny scenariusz się nie spełni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz